Freeganizm- czyli co kryją marketowe śmietniki?

O freeganizmie pierwszy raz przeczytałem na jednej z facebookowych grup podróżniczych. Ktoś po prostu doradził, że jest możliwość oszczędzenia w podróży na jedzeniu w jednym z droższych krajów, bo bardzo dobrze działa tam freeganizm. Jako że cebulactwo mam we krwi, przykuło to moją uwagę i sprawdziłem o co chodzi. Okazało się, że jest to korzystanie z jedzenia wyrzuconego przez sklepy. Czyli że jedzenie ze śmietnika??? Najpierw pomyślałem, że jest to jakaś opcja dla biednych autostopowych desperatów, którzy wszędzie szukają oszczędności by przeznaczyć każdy grosz na dalszą podróż. Uśmiechnąłem się tylko i stwierdziłem, że może kiedyś jak będę potrzebujący i przymierający głodem to spróbuję. 

Po jakimś czasie temat ten do mnie wrócił. Jakoś trafiłem na stronę na fb, którą prowadzi przepozytywny ziomeczek- Adam. Na stronie Dreads_n_Grass nagłaśniał on problem marnowania żywności i aktywnie mu przeciwdziałał. Zerknąłem, poczytałem wpisy, obejrzałem filmiki i zdjęcia. Ciekawość przybierała na sile, a po zapoznaniu się z informacjami jak to wszystko wygląda, zmieniło się moje podejście. Okazało się, że jedzenie, które jest wyrzucane przez markety bardzo często jest w idealnym stanie, a skala marnowania dobrej żywności jest olbrzymia. To, co zobaczyłem na zdjęciach wyglądało jak świeże zaopatrzenie nie małego warzywniaka, a w rzeczywistości było uratowane ze sklepowego pojemnika. I to nie gdzieś na bogatym zachodzie, czy inną zagranicą, ale w Polsce.


Sklepy tego nie potrzebują

Markety najczęściej pozbywają się produktów, które są mniej atrakcyjne wizualnie, albo z kończącym się terminem. Przykładowo pojedyncze banany oderwane od kiści, albo te z ciemnymi plamkami. I tak tylko takie kupuję, bo są najlepsze, dojrzałe. Tak samo sprawa ma się z innymi owocami- pozornie mniej piękne, ale dojrzałe tak jak powinny być.  Albo lekko obite. Jest jakakolwiek skaza- do kosza. Warzywa równie często są zupełnie zdatne do jedzenia. To wszystko bardzo często ląduje w osobnym, czystym bio pojemniku, który z typowym śmietnikiem nie ma nic wspólnego.

Rzeczy w opakowaniach z mijającym terminem przydatności do spożycia także są wyrzucane i w sumie to jeszcze rozumiem. Nie można ich sprzedać, chociaż zazwyczaj są jeszcze dobre. Termin oznacza tylko minimalną deklarowaną zdatność do spożycia przez producenta. Przecież produkty suche dużo dłużej są bezpieczne w konsumpcji. Trochę więcej ostrożności z rzeczami, które muszą być przechowywane w lodówkach, albo z nabiałem. Ale szczerze- kto nigdy nie zjadł czegoś po terminie ( i miał się dobrze) niech pierwszy rzuci kamień. 

Freeganizm, jedzenie ze śmietnika, marnowanie żywności




Dlaczego, dlaczego...?

Jednak sklepy wyrzucają nie tylko to. Nie rzadko zdarzają się rzeczy w stanie dosłownie idealnym. Owoce i warzywa wyglądające jak świeżo zebrane, a produkty pakowane jeszcze z datą do kilku dni, tygodni a nawet miesięcy! Jeśli opakowanie zostało trochę odkształcone- do kosza. Tak jak jeden z moich łupów. Wgnieciony róg pudełka z babką, która i tak była hermetycznie zapakowana w folię. To były nawet trzy pudełka. W ogóle nie wpłynęło to na zawartość, a data obowiązywała przez kolejne miesiące.

A jeśli opakowanie jest eleganckie, data obowiązuje przez dłuższy czas, albo jeśli po prostu widzi się te piękne owocki... to można się głowić- dlaczego? Dlaczego TO wylądowało w śmietniku, albo raczej w pojemniku z niepotrzebną żywnością. I jedyna sensowna odpowiedź, która sama się nasuwa, to głupota ludzka. Zerowa umiejętność zarządzania tymi dobrami. Ludzie mają po prostu za dużo w dupie. Wszystko musi być pozornie piękne, ładne, wyeksponowane w dostatku i nadmiarze, a to co poleży już trochę jako wystawa, idzie do utylizacji. 

Oczywiście ponownie pojawia się pytanie dlaczego? Dlaczego sklepy wyrzucają jedzenie, zamiast oddać je potrzebującym? Bo łatwiej, taniej i przepisy na to nie pozwalają. Systemowa ignorancja i głupota w jednym. Także wiedzcie, że nie ma problemu głodu na świecie. Jest tylko problem z nieodpowiednim gospodarowaniem żywnością. To, co w krajach trzeciego świata jest marzeniem i ogromną potrzebą, tutaj jest masowo wyrzucane na śmietnik. Ten sklepowy i ten domowy. Mało możliwe jest to, by dopilnować żeby nic się nie zmarnowało. Ale mam prośbę, byśmy postarali się ograniczyć niepotrzebne marnotrawstwo.

Freeganizm, jedzenie ze śmietnika, marnowanie żywności





Jak wyglądają moje skipy?

Moja przygoda ze skipami, czyli nocnymi wypadami na sklepowe śmietniki, zaczęła się jeszcze na studiach. Brałem latarkę, rękawiczki oraz torby i ruszałem na łowy. Niektóre zaplecza są zamknięte na kłódkę, inne prawie zupełnie puste, albo z typowymi śmieciami. Ale nie trudno znaleźć też prawdziwe skarby, takie jak wypełniony po brzegi pojemnik z warzywami i owocami, mnóstwo czekoladek i słodyczy, wór chleba albo kilka skrzynek truskawek. Raz znalazłem nawet kilkadziesiąt butelek dobrego piwa, chociaż miesiąc po terminie. Nigdy jednak nie biorę więcej, niż potrzebuję, żeby u mnie się nie zmarnowało, więc zazwyczaj to co na zdjęciach to tylko część jedzenia. Pomimo tego, że zazwyczaj pojemniki są dość czyste, to po powrocie z łowów wszystko dokładnie myję, a następnie można przyrządzić ze zdobytych składników pyszny, zdrowy i darmowy posiłek. 

Obczajałem już sporo różnych sklepów we wielu miastach i wioskach, w Polsce i za granicą, i wiem, że praktycznie zawsze jest szansa na ciekawe znalezisko. Jeśli akurat nic nie ma, jutro albo za kilka dni może naprawdę się poszczęścić. Może ktoś wcześniej już buszował w tym miejscu przed nami. Tak, freegan jest więcej, a biedni też znają niektóre miejscówki. Raz byłem na grupowym skipie. Na freegańskiej facebookowej grupce poznałem człowieka, który zapraszał na wspólne łowy akurat w moim mieście. Ostatecznie w cztery osoby wpakowaliśmy do jego busa kilka skrzynek pełnych jedzenia, którymi później się podzieliliśmy. Kolega wziął też cały wór czerstwego pieczywa dla kur. Można? Można.

Niestety dość często śmietniki są zamykane, a także spotkałem się z tym, że mój sprawdzony i zazwyczaj obfity "paśnik" został zamknięty po jakimś czasie. Nie ma możliwości dostępu, a jedzenie dalej się marnuje. Aby uniknąć takich sytuacji ( i w ogóle z kultury) trzeba po sobie zostawić porządek. Nie rozpierdzielać zawartości worków, ani nie rozrzucać nic wokół. Lepiej też nie rozgłośniać dokładnych lokalizacji i nazw marketów, gdzie jest najwięcej marnowania, oraz chodzić na skipy po zamknięciu sklepów. Początkowo chodziłem tylko w nocy, ale później częściej bywałem w dzień. Często nikt mnie nie zauważał, ale zdarzało się, że pracownicy będący na przerwie- albo z ignorancją, albo zwyczajnie wypraszając.


Freeganizm, jedzenie ze śmietnika, marnowanie żywności

Freeganizm, jedzenie ze śmietnika, marnowanie żywności




Co oprócz oszczędności?

Robię to dalej z różnych powodów. Oszczędności z tym związane to jeden z nich, ale na pewno nie najważniejszy. Nigdy nie mogłem powiedzieć, żeby mi brakowało czegoś do jedzenia przez pieniądze, ani nie żałuję kasy na dobre jedzenie. Chodząc na hasioki (*śmietniki po śląsku) czuć emocje jak na łowach, albo trafi się coś fajnego, albo nic. Można znaleźć nietypowe rzeczy, których by się normalnie nie kupiło. W taki sposób pierwszy raz skosztowałem np. szparagów, owoc kaki i marakuję. 
Poza tym mam tą świadomość, że w ten sposób przyczyniam się do zmniejszenia marnowania żywności, zmniejszając też popyt na te dobra. Znajdując dużo dobrego jedzenia, na pierwszym planie gra radość ze znaleziska. Ale jest też smutek i rozczarowanie, że świat tak wygląda. Po prostu pojawia się myśl " Ja pierdolę, dokąd to wszystko zmierza? "
Co jeszcze? Czuję większą obfitość. Olbrzymią obfitość wszystkiego co potrzebne do życia na tej planecie. Jedzenie jest na wyciągnięcie ręki, za darmo! Daje to poczucie bezpieczeństwa i dostatku, niczego nam nie brakuje. No może tylko niektórym oleju w głowie, żeby poprawnie zarządzać tym wszystkim i widzieć więcej, niż tylko swój interes.

I tak to się zwierzam z tej mojej śmietnikowej przygody, chociaż wiem, że wielu ludzi podejdzie do tego bardzo sceptycznie i z obrzydzeniem albo niedowierzaniem. Ale czuję, że powinienem się tym podzielić, bo może do niektórych ten problem dotrze, tak jak i do mnie dotarł dwa lata temu. I kurczę, naprawdę uważam, że tak będzie się działo! Myślę tak po samej obserwacji ludzi wokół mnie. Coraz więcej ludzi dowiaduje się o tym temacie, zaczyna się z tym oswajać, a przez to zmienia się podejście. Rodzina przywykła do moich wypadów i również korzystają ze skipowego jedzonka, które przynoszę. A jedni znajomi powiedzieli mi, że ich zainspirowałem i dostałem zdjęcie z łupami z ich pierwszych łowów! Pięknie się obserwuje takie zmiany wśród ludzi. 

Jeśli nie czujecie się jeszcze gotowi na skipa, to w walce z marnowaniem żywności można pomóc robiąc bardziej świadome zakupy. Przykładowo kupując tylko tyle, żeby się nie zmarnowało, oraz wybierając te dojrzalsze, pojedyncze owoce, albo trochę mniej atrakcyjne warzywka. I szukać tych przecen ze względu na datę ważności. Proste. Małe kroki, ale one też mają znaczenie. Bo wielka zmiana zaczyna się od jednostki.

Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć szczęścia i udanych łowów! Do zobaczenia gdzieś pod śmietnikiem ;-) 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Główny Szlak Beskidzki na dziko- przygotowania, relacja, porady

Czym jest świadomość i dlaczego warto ją poszerzać? UWAGA! -Prawda tylko dla Kozaków!

Wpływ otoczenia na człowieka

Kamper z VW T4! - kupno, izolacja i zabudowa

Dlaczego rzuciłem studia? I to na 3 roku!

Po co medytować i jak robić to dobrze?